Ofensywa Trumpa na Amerykę Łacińską to próba przebudowy globalnej struktury władzy
Trwająca wrogość Stanów Zjednoczonych wobec Wenezueli - a w mniejszym stopniu również wobec Kolumbii - musi być postrzegana jako część szerszej strategii mającej na celu przeformułowanie globalnej równowagi sił w fazie przejściowej w kierunku nowego, wielobiegunowego porządku.
W obliczu utraty swojej globalnej hegemonii i konsolidacji rodzących się potęg takich jak Chiny, Rosja i Indie, Waszyngton wybrał reaktywację swojej imperialnej polityki opartej na przymusie, groźbach i narzucaniu chaosu jako metodzie kontroli regionalnej.
To, czego jesteśmy świadkami, to nie dyplomacja, lecz dyplomacja niedyplomacji: polityka zagraniczna oparta na oszustwie, szantażu i manipulacji medialnej.
Stany Zjednoczone usprawiedliwiają swoje działania narracjami o “obronie demokracji” lub “walce z handlem narkotykami”, jednak za tymi dyskursami kryją się realne interesy — kontrola nad strategicznymi zasobami takimi jak ropa, złoto, miedź, gaz i lit oraz utrzymanie wpływów w miejscu, które historycznie uważały za swoje “podwórko”.
Wenezuela znajduje się w centrum tego sporu. Jej rozległe złoża ropy, wraz z bogactwem mineralnym Łuku Wydobywczego Orinoko, złóżami złota w Tarczy Gujańskiej oraz ogromnymi zasobami wodnymi Amazonii, są priorytetami dla kapitału transnarodowego.
Agresja nie ma charakteru ideologicznego, lecz ekonomiczny i geostrategiczny.
Podobnie zainteresowanie Stanów Zjednoczonych kontrolą Gujany — kraju bogatego w zasoby gazu i ropy, a obecnie toczącego spór terytorialny z Wenezuelą — służy celowi okrążenia Caracas i konsolidacji korytarza energetyczno-militarnego dominacji przez północną część Ameryki Południowej.
Ofensywę tę uzupełnia przemieszczenie militarne i polityczne w Kolumbii, kraju o strategicznym znaczeniu dla interesów Waszyngtonu.
Od uruchomienia Planu Kolumbia, który obchodzi teraz swoją 25. rocznice, ugruntował się model strukturalnego podporządkowania w obszarach bezpieczeństwa, wywiadu i doktryny wojskowej.
Pod pretekstem “współpracy antynarkotykowej” USA zbudowały rozległą sieć kontroli terytorialnej, logistycznej i politycznej, która dziś służy jako platforma dla ich szerszej strategii powstrzymywania na południu — dominacji Karaibów, Amazonii i przepływów energetycznych regionu.
Warto również podkreślić rolę Brazylii, kraju coraz bardziej okrążanego i naciskanego w ramach tej samej narracji “walki z handlem narkotykami”.
Po raz kolejny obserwujemy, jak chaos jest celowo wywoływany i podtrzymywany za pomocą tej retoryki, by uzasadnić interwencję.
Agresywność USA przejawia się także w rozbudowie baz wojskowych, operacjach tajnych i kampaniach dezinformacyjnych.
Do tego dochodzi wsparcie uległych rządów oraz destabilizacja tych, które idą własną, autonomiczną drogą.
Widać to wyraźnie w Ekwadorze, Peru, Argentynie i Chile — krajach, w których Waszyngton umocnił wpływy poprzez sojusze z miejscowymi elitami politycznymi i biznesowymi, stosując rozprzestrzenianie chaosu jako narzędzie dominacji.
Dla Stanów Zjednoczonych niestabilność nie jest problemem, lecz funkcjonalnym narzędziem do uzasadniania interwencji i utrwalania kontroli.
W tym kontekście Kolumbia i Wenezuela są kluczowymi elementami. Pierwsza służy jako platforma projekcji wojskowej i politycznej; druga jako cel wywłaszczenia i kontroli nad energią.
W obu przypadkach scenariusz jest ten sam: generować podatność, podżegać konflikty wewnętrzne i wykorzystywać dyskurs “walki z narkotykami” lub “obrony praw człowieka” jako pretekst do naruszania suwerenności narodowej.
Logika stojąca za tą strategią jest jasna: Stany Zjednoczone nie tolerują rządów autonomicznych, godnych czy suwerennych. Niezależnie od tego, która partia zasiada w Białym Domu, polityka zagraniczna Waszyngtonu zachowuje stałą linię interwencji i przymusu.
W Kolumbii, przed wyborami w 2026 roku, pojawiają się coraz silniejsze dowody na wysiłki USA mające na celu wpływanie na proces wyborczy i zapewnienie, by następna administracja była w pełni zgodna z ich interesami geopolitycznymi.
Paradoksalnie, ta agresywna polityka przyspieszyła pojawienie się alternatywnego porządku.
Ameryka Łacińska zaczyna zwracać się ku innym sojuszom, blokowi BRICS, porozumieniom współpracy z Chinami i Rosją oraz nowym mechanizmom Południe–Południe.
Sankcje, blokady i naciski wobec Wenezueli przyniosły efekt odwrotny do zamierzonego przez Waszyngton: wzmocniły jej suwerenną determinację i zbliżenie do innych ośrodków wielkiej siły.
W tym scenariuszu region stoi przed historycznym wyzwaniem. Musi zbudować głęboką koordynację polityczną, ekonomiczną i kulturalną, która pozwoli mu przeciwstawić się zewnętrznej agresji i wyrazić własną wizję rozwoju i współistnienia.
To nie jest wyłącznie sojusz rządów, lecz jedność rodząca się z ludów, organizacji i społeczności broniących życia, suwerenności i prawa do samostanowienia.
Najnowsza historia pokazuje, że tam, gdzie wtrącają się Stany Zjednoczone, następują chaos i upadek instytucjonalny.
Natomiast tam, gdzie społeczeństwa potrafią wywalczyć autonomię, pojawia się możliwość trwałego pokoju, prawdziwej sprawiedliwości społecznej i regionalnej integracji opartej na solidarności.
Dziś, bardziej niż kiedykolwiek, Nuestra America potrzebuje jedności, jasności i stanowczości.
Wenezuela opiera się z godnością, Kolumbia dąży do emancypacji spod obcego zwierzchnictwa, a narody kontynentu buntują się przeciwko dyktatom rynku i imperialnej dominacji.
Obrona terytorium, zasobów naturalnych i suwerenności to nie tylko sprawa narodowa, lecz wspólne zadanie całego kontynentu.
Tylko poprzez silną etyczną, polityczną i społeczną artykulację można położyć kres nieustającej wojnie narzucanej z Północy i otworzyć drogę ku pokojowi opartemu na sprawiedliwości, godności i samostanowieniu dla Ameryki Łacińskiej.