Ze wstępnych informacji zebranych w największych miastach przez PAP wynika, że znaczna część uczniów zrezygnowała z udziału w lekcjach edukacji zdrowotnej.
W Krakowie z przedmiotu wypisało się około dwóch trzecich uczniów, a w Rzeszowie aż 81 procent. Odnotowano także szkoły, gdzie zajęcia cieszą się pełnym zainteresowaniem.
Minister edukacji, pytana o przyczyny tak niskiej frekwencji, odniosła się do kontrowersji, jakie wywołało wprowadzenie przedmiotu. Według niej, “burza polityczna wywołana przez Episkopat i polityków prawicy” doprowadziła do decyzji o nieobowiązkowym charakterze edukacji zdrowotnej, co wpłynęło na liczne rezygnacje.
Szefowa MEN zaapelowała, by dać przedmiotowi szansę — uczniowie mogliby chociaż spróbować uczestniczyć w zajęciach, rodzice powinni zapoznać się z podstawą programową, a nauczyciele z dostępnymi materiałami na Zintegrowanej Platformie Edukacyjnej.
Zaznaczyła, że niska frekwencja będzie przedmiotem analiz, choć – jak podkreśliła – “pierwotną przyczyną jest nieobowiązkowość”. Dodała, że podobna sytuacja miałaby miejsce, gdyby dobrowolne były inne przedmioty, jak matematyka czy biologia, ale – jak zapowiedziała – do tego nie dopuści.
Minister zwróciła również uwagę na niekorzystne godziny organizowania zajęć, np. na dziewiątej lekcji w piątki, co mogło zniechęcać uczniów.
Pytana, czy edukacja zdrowotna stanie się obowiązkowa w kolejnym roku szkolnym, odpowiedziała, że decyzja zostanie podjęta po przeprowadzeniu badań, analiz i konsultacji.
Edukacja zdrowotna została wprowadzona w tym roku szkolnym jako przedmiot nieobowiązkowy — rodzice mogli z niej wypisać dzieci do 25 września.