Niemiecki kanclerz Friedrich Merz oraz prezydent Francji Emmanuel Macron wyrazili we wtorek wsparcie dla Polski po akcie dywersji na trasie kolejowej, choć obaj podkreślili, że nie będą wskazywać winnych, dopóki nie zapoznają się z pełnym materiałem dowodowym.
Podczas wspólnej konferencji prasowej w Berlinie, Merz przyznał, że wstępne ustalenia mogą wskazywać na rosyjski trop, jednak zaznaczył, że konieczne jest dokładne śledztwo.
Kanclerz zaznaczył, że zdarzenie może wpisywać się w szerszy schemat rosyjskich działań hybrydowych wymierzonych w destabilizację państw europejskich.
“Z mojej perspektywy, wpisuje się to w szerszy schemat aktów sabotażu, które w ostatnich latach wielokrotnie obserwowaliśmy w Niemczech” — powiedział.
Merz dodał, że w najbliższych dniach planuje rozmowy z polskimi władzami, by uzyskać dodatkowe informacje. Podkreślił też, że obecne ustalenia bardziej wspierają przypuszczenia o rosyjskim wątku, niż je podważają.
Prezydent Macron również zapewnił o solidarności z Warszawą, akcentując, że europejska jedność oraz wsparcie dla Ukrainy pozostają kluczowe.
“Potępiamy to, co wydarzyło się w Polsce, i wyrażamy pełne poparcie dla naszych polskich partnerów” — oświadczył. Dodał, że konieczne jest ustalenie odpowiedzialnych. Zaznaczył, że zdarzenie zakłóciło istotne łańcuchy dostaw, co tylko wzmacnia potrzebę konsekwentnej pomocy Ukrainie.
We wtorek premier Donald Tusk poinformował, że za dywersję na linii kolejowej Warszawa–Lublin w pobliżu miejscowości Mika odpowiadać mają dwaj obywatele Ukrainy współpracujący — według polskich służb — z rosyjskim wywiadem.















