Gaza dzisiaj to cmentarzysko. Dystopijny krajobraz, gdzie tysiące ludzi i miliony marzeń leżą pogrzebane pod ruinami niegdyś tętniącego życiem miasta, zniszczonego przez wojnę Izraela. Dwa lata po rozpoczęciu konfliktu, który pochłonął ponad 67 tysięcy ofiar, w większości kobiet i dzieci, TRT World opowiada historię Gazy przez pryzmat czterech Palestyńczyków – historie walki i przetrwania, śmierci i zniszczenia, a przede wszystkim oporu i wytrwałości.
To jest historia Ghadeer Al Habbash, 37-letniej wdowy i matki czwórki dzieci. To mogłaby być historia tysięcy innych wdów i matek, które próbują przetrwać wśród kul i bomb.
Ghadeer przedstawia się jako “żona męczennika”.
Jej mąż, Raaed Al Habbash, jedyny żywiciel rodziny, został zabity przez izraelskiego snajpera w lutym tego roku, pozostawiając ją samą z obowiązkiem utrzymania rodziny.
Ich dom w Khan Younis został wcześniej zniszczony podczas nalotu, zmuszając ich do ciągłego przemieszczania się w poszukiwaniu bezpieczeństwa i schronienia.
“Pewnego dnia wrócił do naszego zrujnowanego domu, żeby spróbować znaleźć jakieś ubrania i jedzenie w gruzach... niósł worek mąki i trochę ubrań, wracając do namiotu, ale... (izraelski) snajper strzelił mu w głowę” – opowiada Ghadeer w namiocie w Khan Younis, który od kilku miesięcy jest jej domem.
“Zginął tam, na progu tego, co kiedyś było naszym domem.”
Od tego czasu życie stało się nieustanną walką – o jedzenie dla czwórki dzieci. Najmłodsze ma zaledwie cztery lata.
W miarę jak Izrael ogranicza dostawy pomocy, a pełnowymiarowy głód ogarnia Gazę, posiłki zostały zredukowane do małych porcji chleba i soczewicy. Owoce i warzywa stały się luksusem. Brakuje czystej wody, a dostęp do urządzeń sanitarnych jest ograniczony.
Bez stałego źródła dochodu rodzina utrzymuje się z niewielkich zasiłków finansowych, które wynoszą nie więcej niż 300 dolarów miesięcznie.
Przetrwanie zaczyna się o świcie: poranek
Każdego ranka Ghadeer zakłada jedną z dwóch pozostałych jej abaj, owija głowę szalem w gwiazdki i zamiata kurz z namiotu, który dzieli z innymi.
Schronienie jest przepełnione, a plandeki zatrzymują ciepło w ciągu dnia i zapewniają niewielki komfort w nocy, a cienkie materace służą zarówno jako łóżka, jak i siedzenia.
“Nie ma tu prywatności” – mówi. “Nie możemy nawet chronić naszych ciał, naszej godności, niczego. Ten namiot nie nadaje się do życia. Kiedy nadejdzie zima, deszcz go zaleje, a zimno nas zamrozi.”
Czesze włosy swojej córki, zanim uda się na prowizoryczny bazar z ograniczonym asortymentem i wysokimi cenami, tuż za namiotem.
“Dzisiaj poszłam kupić coś dla dzieci” – mówi. “To, co kiedyś kosztowało 10 czy 15 szekli, teraz kosztuje 50. Nie wiem, skąd weźmiemy 50 szekli. Nie mamy pieniędzy.” (1 USD to około 3,30 szekla).
Letnie upały są duszące, a noce nie przynoszą ulgi. “Umieramy z gorąca w ciągu dnia” – mówi Ghadeer. “W nocy też nie możemy spać. Szczekające psy, muchy, duszący upał.”
Południe: Upał, głód i zrujnowane życie
W południe obóz jest rozgrzany do czerwoności. W zniszczonym namiocie Ghadeer przygotowuje jedyny posiłek, jaki jej rodzina zje tego dnia: garnek soczewicy gotującej się na ogniu z resztek drewna i czegokolwiek, co uda się znaleźć.
Najbardziej pożywny posiłek dnia pochodzi z pobliskiej kuchni społecznej. Ale ponieważ Izrael odcina dostawy pomocy, kuchnia nie działa w dni, kiedy nie ma czego gotować. Dziś jest jeden z takich dni.
Ghadeer powoli miesza soczewicę, przypominając sobie i dzieciom, że “to jedyny posiłek dnia”. Ale czas na jedzenie jest jeszcze kilka godzin przed nimi.
“Bez śniadania, bez obiadu. Tylko to (wieczorem)… może kawałek chleba na noc przed snem.” Dzieci mają szczęście, jeśli w ciągu dnia znajdą paczkę herbatników lub kawałek chleba.
Rodzina tęskni za ziemniakami, mięsem i herbatą z cukrem. Ale te pozostają poza zasięgiem.
“Kilogram mięsa kosztuje 70 szekli. Nawet ziemniaki są za drogie” – mówi.
Jej najmłodsza córka, Suad, ma zaledwie cztery lata i od kilku dni jest chora.
“Nie mogę kupić jej lekarstw” – mówi Ghadeer, patrząc, jak dziewczynka zwija się na cienkim materacu. “Gdyby ich ojciec żył, zająłby się nimi. Ale teraz… nie wiem, co robić.”
Dwa dni temu ostrzał uderzył w pobliżu namiotu. Postrzępiony kawałek odłamka przebił płótno i wylądował tuż nad miejscem, gdzie śpią dzieci. “Tylko Bóg ich ochronił” – mówi.
Jej najstarszy syn, 14-latek, nosi ciężar zbyt wielki jak na swój wiek.
“Często modli się: ‘O Boże, zabierz mnie do mojego ojca, daj mi spokój.’ Dziecko powinno mieć marzenia i ambicje, ale on po prostu chce uciec od tego życia.”
Zima nadchodzi, a rodzina boi się tego, co przyniesie. “Czekamy na miłosierdzie Boga… może ktoś nam pomoże, może ktoś zajmie się tymi dziećmi.”
Wieczór: Jeden posiłek, wiele modlitw
O zmierzchu Ghadeer stawia garnek soczewicy na środku cienkiej maty.
Dzieci zbierają się w milczeniu wokół średniej wielkości garnka, ich twarze pokryte kurzem i gorącem. Jej córka drapie wysypkę na ramionach.
“Mamo, to piecze” – szepcze.
Ghadeer patrzy na nią, bezradna. “Idziemy do klinik, a oni mówią, żebyśmy sami kupili lekarstwa. Ale skąd? Skąd mam wziąć pieniądze?”
Rwie chleb na kawałki i moczy go w cienkim bulionie.
“Jedzcie, moje kochane” – mówi cicho. „To wszystko, co mamy.”
Łyżki skrobią dno garnka. Nikt się nie odzywa.
“Alhamdulillah” (“Chwała Bogu”) – szepcze Ghadeer. “Powtarzamy to każdego dnia. Mówimy, że jesteśmy cierpliwi. Ale czasami…” Zawiesza głos. “Czasami mówimy: ‘O Boże, zabierz nas. To byłoby lepsze niż to życie.’”
Patrzy na garnek, teraz prawie pusty.
“Dzieci czekają godzinami na słońcu, żeby dostać jedzenie z kuchni charytatywnej. A jeśli nie ma jedzenia?” Wzrusza ramionami. “Są głodne.”
Zdobycie wody dla dzieci również wydaje się bitwą, mówi.
“Widziałeś dzisiaj kolejkę? Ludzie walczą o wszystko. O chleb, o wodę, o drewno na opał. Mężczyźni się przepychają, kobiety się przepychają. Czy kobieta powinna się przepychać w tłumie tylko po to, żeby zdobyć wodę? To jest to, co wojna nam zrobiła.”
Wyciera ostatni kawałek chleba o garnek.
“O Boże, ulżyj nam” – mówi cicho. “Nikt na świecie nie czuje, przez co przechodzimy. Jesteśmy wykończeni, naprawdę wykończeni.”
Ale gdy dzieci kończą, szepcze ponownie:
“Alhamdulillah” – mówi. “Alhamdulillah za kolejny dzień.”
Noc: Herbata przy ognisku
Po zmroku obóz pogrąża się w ciemności. Brak prądu. Brak lamp. Tylko słaby ogień trzaska na skraju namiotu, podsycany resztkami drewna zebranymi w ciągu dnia. Ghadeer kuca obok niego, mieszając w garnku, podczas gdy dzieci kruszą liście herbaty do wrzącej wody.
“Drewno kosztuje za dużo” – mówi cicho. “Szukamy czegokolwiek, co ludzie wyrzucają, czegokolwiek, co możemy spalić. Tylko po to, żeby dzieci mogły napić się herbaty przed snem.”
Światło ognia tańczy na ich twarzach, gdy ostrożnie przekazują sobie kubki, a cienka para unosi się w nocne powietrze.
“To przypomina stare czasy” – mówi Ghadeer. “Przed namiotami, przed bombardowaniami… herbata wieczorem oznaczała spokój, oznaczała rodzinę. Teraz oznacza tylko, że nie pójdą spać całkiem głodne, tylko trochę mniej.”
Dzieci piją powoli. Jedno z nich zbliża się do niej. “Mamo, czy jutro będzie lepiej?”
Patrzy w płomienie. “Może” – szepcze.
Gdy dzień się kończy, ogień zamienia się w popiół. Kubki i garnki stają się puste, a ciemność zamyka się wokół nich.
“To jest teraz nasze życie” – mówi.
“Nikt nas nie widzi. Nikt nas nie słyszy. Tylko Bóg.”